Sara obudziła się wtulona do Cesca. Kiedy chciała wstać, Fabs coś wymruczał i przewrócił się na drugi bok. Korzystając z okazji Hiszpanka wymknęła się z łóżka i poszła się ubrać. Wyciągnęła test ciążowy z szafki z bielizną i zamknęła się w łazience. Postępowała zgodnie z instrukcją. Teraz czekała na wynik. Bała się. Usłyszała szuranie kapci Fabregasa schodzącego na dół.
Minęło pięć minut i postanowiła spojrzeć na wynik... Wskazywał wyraźnie, że Sara nie jest w ciąży. Ulżyło jej, ale tylko na chwilę. Owszem, wymioty stawały się rzadsze ale dalej były. I nie było uzasadnienia na nie.
Sara umyła się i podążając za zapachem śniadania zeszła do kuchni. Przy kuchence opierając się głową o szafkę i jeszcze śpiąc stał Cesc. Usłyszał ją i spojrzał prawie zamkniętymi oczami. Uśmiechnął się do niej i wystawił rękę, żeby przyszła do niego. Przytulił ją i pocałował w głowę.
- Usiądź, zaraz będzie śniadanie - powiedział.
- Może lepiej ty usiądź, bo zaraz wywalisz się. Po co wstawałeś tak wcześnie?
- Usłyszałem, że ty wstałaś i chciałeś zrobić ci niespodziankę - ziewnął.
- To dokończymy razem - uśmiechnęła się. Wzięła od niego łyżkę i pomieszała w nadzieniu do tortilli. Cesc wyciągnął placki, a Sara nałożyła do nich nadzienie. W ciszy usiedli przy stole i zaczęli jeść śniadanie. Cesc zauważył lekką konsternację Sary i spytał ją:
- Coś się stało skarbie? - Sara wzięła głęboki oddech.
- Cesc... co byś powiedział, gdybyśmy mieli dziecko? - Hiszpan zakrztusił się kawałkiem tortilli i zaczął kaszleć. Wziął łyka wody.
- Nie jestem pewien, czy to najlepszy czas na dziecko - odparł po chwili. - Oczywiście, że chciałbym mieć dziecko... ale nie teraz. Muszę nadrobić zaległości w klubie, a nie bawić się w pieluchy. - Sarę trochę zatkało, ale rozumiała go. Znali się raptem pół roku, a ona wyskoczyła z takim czymś... - Sara, czy jesteś w ciąży? Powiedz prawdę, proszę.
- Nie, nie jestem - odparła. - Ale w takim razie nie wiem co mi jest.
- Dlatego zabiorę cię do lekarza... jutro.
- No dobrze - powiedział cicho.
Skończyli jeść i Sara zaczęła sprzątać. Cesc nie miał dzisiaj treningu, więc cały dzień mieli dla siebie. On oglądał jakiś serial, Sara czytała MD. Odwróciła się od niego i zaczęła płakać. Usłyszał to Hiszpan i podbiegł do niej. Usiadł na kanapie i posadził ją sobie na kolanach.
- Powiedziałem coś nie tak? Zrobiłem coś nie tak?
- Nie, po prostu nie wiedziałam, że tak zareagujesz na temat o dziecku.
- Nie wiedziałem, że będziesz przez to smutna. Powiedziałem to co myślę, ale nie zaprzeczyłem, że w ogóle nie chcę mieć dzieci... Chcę, tylko w odpowiednim czasie - pogładził ją po policzku. - I chcę je mieć z tobą - Sara od razu rozpogodziła się. Przytuliła Cesca. - Fajnie by było mieć na przykład chłopca i dziewczynkę - zaśmiał się.
- A jak byśmy ich nazwali? - uśmiechnęła się.
- Chłopiec będzie... Gerard Daniel Fabregas - wyszczerzył się. - Po wujku Pique i Alvesu.
- Tello nie będzie zadowolony.
- No dobra... , jak będzie dwóch chłopców to drugi będzie Cristian Andres Fabregas.
- A jak będzie dziewczynka?
- To będzie... hmm - Cesc podrapał się po głowie - To będzie Maria Lia Fabregas. Może być?
- Idealnie - zaśmiała się. - Przepraszam za ten płacz.
- Nic się nie stało - uśmiechnął się i ją pocałował.
Siedzieli wtuleni w siebie prawie cały dzień, ciągle rozmawiając o przyszłości.
*
Następnego dnia Sara i Cesc poszli do lekarza. Czekali na przyjęcie. Po dziesięciu minutach wyszedł do nich doktor i zaprosił na salę. Cesc usiadł na krześle, a lekarz zaczął badać Sarę.
- Słyszałem, że często pani wymiotuje.
- Teraz coraz rzadziej, ale około dwóch miesięcy temu wymioty były kilka razy dziennie - odparła Sara.
- Jest pani w ciąży?
- Zrobiłam test i wynika z niego, że nie.
- Dobrze... czy ma pani jakieś bóle brzucha, głowy, nerek?
- Czasami boli mnie brzuch i nerki - odparła.
- A stres?
- Pół roku temu bardzo duży, ale ostatnio w ogóle się nie stresuję.
- Pielęgniarka pobierze krew. Zrobimy badanie moczu, rentgen i kilka prostych badań - uśmiechnął się do niej.
- Panie doktorze - wtrącił się Cesc - czy to może być coś poważnego?
- Zawsze może być coś poważnego, ale bądźmy dobrej myśli. Panno Cortez, zapraszam do sali obok.
- A ja? - spytał Cesc.
- Pan niestety musi poczekać, ale nie potrwa to dłużej niż piętnaście minut - zapewnił doktor.
Sara poszła na badania, Fabs czekał w poczekalni. Tak jak lekarz mówił, Sara wróciła po piętnastu minutach. Cesc pocałował ją w policzek. Podszedł do nich doktor.
- Wyniki będą jutro. Niech pani przyjdzie koło 11.
- Dobrze, do widzenia.
Wyszli ze szpitala i poszli do domu.
*
- Cesc, a jeżeli to będzie coś poważnego? - spytała z przerażeniem.
- Na pewno wszystko będzie dobrze - przytulił ją.
- A jeżeli nie? - spojrzała na niego ze łzami w oczach.
- Jeżeli będzie coś nie tak, to na pewno nie odwrócę się od ciebie i będę z tobą w trudnych chwilach.
- Jesteś kochany Cescy - rozczochrała mu włosy.
- Cholera... - jęknął. - Mam jutro trening.
- To nic... pójdę sama - uśmiechnęła się blado.
- Nie ma mowy, zwolnię się z treningu i pójdę z tobą.
- O nie kochaniutki. Idziesz na trening, albo wywalą cię z Barcelony - pogroziła mu palcem. - Pójdę sama i od razu po wyjściu ze szpitala zadzwonię do ciebie i dam ci znać.
- Sara...
- Cescy...
- No dobrze. Ale od razu po wyjściu ze szpitala, nie po godzinie - przytulił ją mocniej.
- Oczywiście. Co robimy?
- Oglądamy coś?
- No nie wiem... - puściła do niego oczko. - To takie nudne.
- Hmm... proponujesz coś innego? - spytał, a Sara delikatnie dotknęła jego krocza.
- Domyśl się - pocałowała go i uciekła mu do sypialni. Cesc pobiegł za nią i potknął się na schodach uderzając kolanem o stopień. Skacząc na jednej nodze wbiegł do sypialni. Na łóżku nago leżała Sara. Śmiała się widząc kulejącego Cesca. Ten wskoczył na łóżko i zaczął całować Hiszpankę. Korzystając z okazji dziewczyna ściągnęła z chłopaka koszulkę i rzuciła ją na drugi koniec pokoju. Cesc zszedł z pocałunkami na brzuch, Sara natomiast ściągnęła z niego spodnie. Fabs zamknął oczy, a ona uciekła pod ścianę. Wybuchła śmiechem widząc swojego chłopaka w bokserkach ze swoją podobizną na tyłku. Cesc uśmiechnął się i podbiegł do niej. Całował jej ręce, szyję piersi. Podniósł ją, żeby ułatwić sobie całowanie jej ust. Sara oplotła nogi wokół jego bioder. Położył ją na łóżku i znowu ponieśli się rozkoszy.
*
Cesc wyszedł na trening, a Sara poszła do lekarza. Bała się trochę, ale pocieszał ją fakt, że ma kochającego Fabsa. Weszła do szpitala i usiadła w poczekalni. Minuty ciągnęły się, w końcu z sali wyszedł lekarz. Zawołał ją do siebie, z nieciekawą miną.
- Panno Cortez, mam dla pani dobrą i złą wiadomość. Od której mam zacząć? - Sara przełknęła głośno ślinę.
- Od złej.
- Ma pani ostrą niewydolność nerki. Jeżeli leczenie nie będzie skuteczne, będzie potrzebny przeszczep, albo życie z jedną nerką - odparł smutno lekarz. Sara załamała się. Zaczęła płakać. Lekarz pocieszał ją, ale to nie pomagało.
- A ta dobra? - spytała jąkając się.
- Jest to wczesne stadium i samo leczenie powinno wystarczyć. Poleży pani z miesiąc w szpitalu i powinna pani wyzdrowieć - Sarze trochę ulżyło, ale tylko trochę.
- Panie doktorze... a jeżeli to nie pomoże? Jeżeli będzie potrzebny przeszczep i zostanie odrzucony?
- Saro... - powiedział do niej spokojnie - Medycyna jest na takim poziomie, że na pewno będzie dobrze. Ale zalecałbym jak najszybsze rozpoczęcie leczenia. Proszę się zgłosić za tydzień. Będzie miała pani najlepszą salę - zaśmiał się lekko lekarz, co trochę polepszyło humor Sary.
- Oczywiście, do widzenia - odparła i wyszła. Czuła się taka krucha... Musiała zadzwonić do Cesca, nie będzie zadowolony...
- Cescy? Jest problem... - powiedziała cicho przez telefon. - Muszę zostać w szpitalu... to znaczy, za tydzień pójść do szpitala - szybko poprawiła się słysząc napięcie u Cesca.
- Czy to coś poważnego?
- Lekarz twierdzi, że nie. Mam ostrą niewydolność nerki. Leczenie powinno pomóc, ale nie musi - znowu zaczęła płakać.
- Skarbie, idź do domu, ja będę za dwie godziny i porozmawiamy na spokojnie - odparł.
- Dobrze... kocham cię Cescy...
- Ja ciebie też, pamiętaj co mówiłem, nie zostawię cię - rozłączył się. Sara posłusznie poszła do domu. Miała ochotę zapić się do nieprzytomności, ale to nie polepszyłoby sprawy. Nie zostało jej nic innego jak błaganie Boga o litość. Położyła się na kanapie i płacząc zasnęła.
Doczekaliście się 4 rozdziału :) Mam nadzieję, że się podobał :D Brakuje mi pomału weny dlatego musicie tyle czekać, ale mam nadzieję, że opłacało się :) Na kolejny rozdział zapraszam za około tydzień :)
dzięki :) miłe :D
OdpowiedzUsuńW sumie to dobrze, że nie jest w ciąży, bo jakby miała i to i to to za ciekawie by nie było ;/ Ale FaPsiu jest taaaki kochany <3
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, długi, co dobre :3 Czekam na kolejny <3
długi? a ja myślałam, że za krótki xD
UsuńCzesiu taki kochany <3
OdpowiedzUsuńCzekam na nn
Genialne <3 dlaczego urwałaś w tym momencie mnie tu ciekawość zżera ;/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny:)
właśnie piszę kolejny rozdział, mam wiele pomysłów i wiele rzeczy może was jeszcze zadziwić :D
UsuńŚwietny rozdziała czekam na następny <3 !
OdpowiedzUsuńBiedna Sara. Taka choroba... ale dobrze, że Cesc przy niej jest :D
OdpowiedzUsuńI fajnie by było, gdyby jednak mieli dzidziusia *.*
Pozdrawiam xD
Szkoda mi Sary.. Naprawdę musi cierpieć.. ;c
OdpowiedzUsuńDobrze że ma wsparcie w Cesc'u ;3
Czekam na kolejny ;>
Biedna Sara, ale Cesc jaki kochany ♥
OdpowiedzUsuń