Cesc siedział przy łóżku Sary. Jej stan nie polepszył się, ale też nie pogorszył. Łzy leciały mu po poliku. Po chwili spojrzał na zegarek. Za godzinę miał trening przedmeczowy. Westchnął głośno i wstał pomału od łóżka. Pochylił się w stronę Sary i pocałował ją w czoło. Przy okazji szepnął jej do ucha: "Wszystkiego najlepszego skarbie" i wyszedł. A właściwie próbował. Jakieś siły chciały, żeby został, ale rozum podpowiadał by wyjść. Na korytarzu spotkał Carlosa. Co drugi dzień przychodził z kwiatami do Sary. Cesc kiwnął mu na powitanie a zarazem pożegnanie i wyszedł ze szpitala. Wsiadł do swojego Porsche i pojechał na Camp Nou. Zostawił samochód na swoim stałym miejscu i skierował się na stadion. Przy wejściu czekał Cristian.
- Jak Sara? - spytał.
- Bez zmian - odparł zmęczonym tonem.
- Może powinieneś dzisiaj usiąść na ławce... Wyglądasz na strasznie zmęczonego.
- I jestem, ale Sara chciałaby, żebym grał. Roksana będzie dzisiaj w szpitalu?
- Mówiła, że pójdzie, a co?
- Poproś ją, żeby włączyła Sarze nasz mecz...
- Serio? - spyta Cristian.
- Tak. Sara zawsze oglądała mecze, w których ja grałem.
- OK.
Poszli do szatni. A tam cała drużyna czekała na Fabregasa. Gdy wszedł z Tello podeszli do niego i przytulili. Nic nie mówili. W sumie nie musieli. Cesc wiedział o co im chodzi i był bardzo wdzięczny za to, co zrobili dla niego.
- Będzie dobrze - powiedział Carles. Prawdziwy kapitan, pomyślał Cesc.
- Mam nadzieję... Tak w ogóle dzięki, że pogadałeś z Martino.
- Dla ciebie wszystko stary - poklepał go po ramieniu.
- Ej, kogo wywaliłem z pierwszego składu? - uśmiechnął się Cesc.
- Mnie - odparł Alexis. - I nawet dobrze, mogę sobie przynajmniej odpocząć - wyszczerzył się do niego.
- Przynajmniej mało ważny mecz...
- Mamy drugie miejsce w lidze, więc każdy mecz Cesc jest ważny teraz - odparł Carles.
- No w sumie... Real Madryt sam się nie pokona - uśmiechnął się. - Trzeba skopać im tyłki. Na trzy!
- Raz!
- Dwa!
- Trzy!
- Vamos Barca!
Trening przebiegł szybko i pozostało tylko przebrać się i wyjść na mecz. Prawdziwy mecz. Mecz o honor, panowanie, przebaczenie i powrót do formy. Tak jak było zapowiedziane, Cesc wyszedł w pierwszym składzie. W szatni Martino zakreślał jeszcze piłkarzom odpowiednią taktykę. Gdy skończył, wszyscy wyszli, a Cesc za nimi, ale "Tata" zawołał go do siebie. Fabs podszedł do niego i spojrzał mu prosto w oczy.
- Cesc...
- Wiem, moja ostatnia szansa, tak samo jak twoja. Mam pokazać się z najlepszej strony inaczej obaj wylecimy. Cały czas mi to powtarzasz!- krzyknął.
- Daj mi coś powiedzieć!
- Co znowu?!
- Cesc... - chwycił go za ramiona i pociągnął w swoją stronę. Przytulił Cesca. Ten na początku był tak zdziwiony, że nie wiedział co się dzieje, ale szybko się otrząsnął i odwzajemnij uścisk. - Jesteś świetnym piłkarzem. Nie spieprz tego...
- Skąd ta nagła zmiana?
- Zawsze tak o tobie myślałem, ale nigdy tego tobie nie mówiłem... mój błąd...
- Teraz to nic nie zmieni...
- Strzel bramkę. Nie dla nas, nie dla klubu, a dla siebie i Sary - i to było to, co Cesc potrzebował. Potrzebował prawdziwego kopa, żeby zrozumieć, że to nie żarty. Kiwnął w stronę "Taty" i wybiegł na boisko.
Barcelona grała w takim składzie: Pinto-Alba, Puyol, Pique, Alves-Xavi, Busquets, Iniesta-Messi, Neymar, Cesc.
Real: Casillas-Marcelo, Pepe, Ramos, Arbeloa-Alonso, Modrić, Isco-Ronaldo, di Maria, Benzema.
Kibice zgromadzeni na Camp Nou szaleli. Cały stadion, właściwie prawie cały był bordowo-granatowy. Sędzia rozpoczął mecz. Mecz o wszystko.
* w tym samym czasie *
Roksana z Marią przyszły do Sary. Dziewczyny zaprzyjaźniły się i razem odwiedzały Hiszpankę. Tak jak powiedział Cesc, tak zrobiła Roksana. O godzinie 18 włączyła mecz Barcelony. Nie zdziwił ją fakt, że Cristian będzie siedział na ławce. Maria poszła po kawę i razem oglądały mecz.
* na Camp Nou *
Hiszpański komentator oszalał. Mecz był bardzo ekscytujący. Ale Barcelona przegrywała. W 20 minucie bramkę strzelił Ronaldo. Cała Barcelona była bardzo przygnębiona, ale Cesc próbował podnieść drużynę w przerwie.
- Damy rade! - krzyczał cały czas.
- Cesc, będzie ciężko...
- Kurwa damy rade, jasne? - cała drużyna zamilkła i zaczęła myśleć o wygranej. Na twarzach pojawiły się uśmiechy i wola walki.
Zaczęła się druga połowa. Barcelona zaczęła od razu atakować bramkę Casillasa. Opłaciło się. Messi w 53 minucie doprowadził do wyrównania. Ale nie tego chciał Cesc. Chciał strzelić piękną bramkę dla ukochanej i to był jego główny cel. Biegał po całym boisku, komentator cały czas krzyczał jego imię. Opłacił się pressing i Barca strzeliła drugą bramkę - tym razem Puyol z rzutu rożnego. Real grał coraz ostrzej i był coraz bliżej bramki Pinto. Benzema strzelił wyrównującą bramkę. Jedna kontra Messiego, drybling między wszystkimi zawodnikami stwarza wspaniałą sytuację dla Blaugrany. Pepe. Człowiek, który fauluje Messiego 26 metrów od bramki. Dostaje czerwoną kartkę za brutalny faul od tyłu. Jest 90 minuta. Leo schodzi z boiska, wchodzi Tello. Kto wykona stały fragment gry? Do piłki podchodzi Fabregas i Xavi. Krótka rozmowa przed rozpoczęciem.
- Xavi... mogę?
- Piłka jest twoja. Nie spieprz tej okazji.
Gwizdek. Jest doliczony czas gry. Fabregas podchodzi do piłki. Bierze rozbieg i strzela... GOOOOOOOOOOLLLLLLL. Komentator drze się wniebogłosy. Stadion szaleje. Cesc podbiega do kamery i ściąga koszulkę Barcy. Pokazuje podkoszulek. A na nim co? Na nim napis: "Wszystkiego najlepszego Saro". Mecz kończy się. Cesc zostaje okrzyknięty zawodnikiem meczu. Zawodnicy udają się do szatni. Wszyscy świętują wygraną. Cesc spojrzał na wyświetlacz telefonu. Nieodebrane połączenie od Roksany. Jego serce zamarło. Oddzwonił szybko, ale nikt nie odbierał, więc postanowił pojechać do szpitala.
* w szpitalu *
Roksana i Maria świętowały wygraną. W tym samym czasie Cesc wbiegł do sali. Spojrzał na nie. Nie rozumiał o co chodzi.
- Gratulacje - uśmiechnęła się Roksana.
- Gdzie jest Sara? - Cesc zaczął się trząść. Spodziewał się najgorszego, ale dziewczyny nie były smutne. Wręcz przeciwnie. W tym momencie ktoś zamknął oczy Cesca i wepchnął do środa sali. Fabs chciał wyszarpać się, ale był zbyt oszołomiony. To był mężczyzna. Nakazał zamknąć Cescowi oczy. Po chwili usłyszał cichy, słaby głos.
- Gratuluje skarbie - Cesc otworzył szybko oczy i zasłabł. Przed nim stała Sara. We własnej osobie. Uśmiechała się od ucha do ucha. Przytrzymywał ją Carlos. Cesc nie mógł zrozumieć o co chodzi. W końcu Roksana zaczęła tłumaczyć.
- Cesc, to jest Sara. Twoja narzeczona - uśmiechnęła się do Hiszpanki.
- Przecież...
- Sara wybudziła się, gdy usłyszała, że strzeliłeś bramkę i zadedykowałeś ją jej - dopowiedział Carlos. - Chciała zrobić ci niespodziankę, więc ukryliśmy się, wbrew zaleceniom lekarza.
- Sara... - nic więcej nie powiedział, bowiem rzucił się na dziewczynę i przytulił najmocniej jak mógł. Nie chciał jej wypuścić. Pocałował ją. Po chwili położył do łóżka, czując, że dziewczyna słabnie.
- Piękny gest Cescy... - powiedziała wskazując ekran telewizora. Koszulka Cesca, jego występ stały się głównymi tematami wiadomości. W tym samym momencie do sali wszedł lekarz. Również uśmiechał się od ucha do ucha.
- Dobry mecz panie Fabregas - zaśmiał się. - Pańska gra wybudzi wszystkich. Saro, zostaniesz jeszcze dwa dni i możesz wracać do domu.
- Dziękuję doktorze - lekarz wyszedł, a Cesc dalej nie chciał wypuścić Sary z rąk.
- Co teraz?
- Jak to co?! - krzyknęła Roksana. - Teraz będzie ślub!
* tydzień później *
Sara była już w domu. Cesc nie odstępował dziewczyny na krok. Był jej lokajem.
- Cescy, odpocznij.
- Nie! To ty masz odpoczywać, nie ja.
- Chodź do mnie - rzucił się na łóżko i pocałował Sarę. Dziewczyna wtuliła się w niego i zasypiała. - Musimy obmyślić plan.
- Jaki znowu plan? - spojrzał na nią.
- Nasz ślub kochanie. Obiecałam ci, że wyjdę za ciebie - Cesc uśmiechnął się i mocno ją przytulił.
- Jutro skarbie, jutro. Teraz nie wypuszczę cię i będziesz tylko moja - pocałował ją w nos.
- Cesc! - pisnęła i uciekła do sypialni. Fabs dogonił ją i rzucił na łóżko.

Ten rozdział został zrobiony specjalnie dla was :D 8 lipca wymyśliłam, bo to moje urodziny :) Miałam w planach uśmiercić Sarę, ale błagaliście, żeby żyła... więc żyje :) Niedługo koniec :/ Ale szybko pojawi się nowy blog tym razem o Messim :D
Uśmiercić Sarę?! Chyba cię siostro pojednało!
OdpowiedzUsuńZrobiłam takie wielkie AWWWW, kiedy przeczytałam, że Cesc zadedykował jej bramkę. To takie słodkie :3
No i wszystkiego najlepszego jutro! <3
Pozdrawiam :D
Dzięki siostro :*
Usuńjak słodko :3
OdpowiedzUsuńNa szczęście jej nie uśmierciłaś :') BĘDZIE ŚLUB! *piszczy z radości*
OdpowiedzUsuńJak się zbliżamy do końca ;______;
I tak czekam na ślub ♥
Aaaaaaa ♥
OdpowiedzUsuńGenialny, genialny i jeszcze raz genialny :3
Gdybyś uśmierciła Sare, ja i moja siekiera byśmy Cie znalazły ;)
Czekam na ślub i kolejny rozdział ♥
Genialny ten rozdział zresztą jak wszystkie inne <3 Kocham tego bloga <3
OdpowiedzUsuńI Wszystkiego Najlepszego Jutro ! :*
dzięki :D
UsuńNo chyba cię pojebało dziewczynką. Kogo ty chcesz uśmiercać? XD
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta <3
Wszystkiego Najlepszego <3
dzięki :D
UsuńŚwietny rozdział , czekam na następny <3
OdpowiedzUsuńNo i sto lat ! :)
Super *.* Pisz szybciutko kolejny :D Cesc taki słodki <33333 OMG <3333
OdpowiedzUsuńWreszcie jakiś blog, w którym nikt nie został uśmiercony, super :D
OdpowiedzUsuńFajnie, że Sara się w końcu wybudziła.