Cesc przyjechał szybko do domu. Zastał Sarę śpiącą na kanapie. Delikatnie położył się koło niej. Hiszpanka przebudziła się i zaczęła coś mruczeć. Otworzyła oczy i zobaczyła Cesca. Podskoczyła, ale zaraz się uspokoiła. Spojrzała w jego ciemne oczy, a do jej napłynęły łzy. Fabs przytulił ją i pocałował w czubek głowy.
- Cii... nie płacz. Wszystko będzie dobrze - pocieszał ją.
- Nie będzie dobrze Cescy... nie tym razem.
- Nawet tak nie mów - chwycił jej nadgarstki żeby spojrzała na niego.
- Cesc to koniec, lekarze zawsze cię pocieszają, a potem umierasz.
- Nie! - krzyknął - Nie możesz tak mówić! Wyzdrowiejesz, będziemy mieli śliczne dzieci, potem wnuki. Rozumiesz?
- Kogo oszukujesz Fabsiu... czytałam o tym, ludzie, których organizm odrzuca przeszczep nawet popadają w śpiączkę... Także koniec ze mną - tym razem nie płakała. Mówiła pewnym tonem, tak jakby znała już swoją przyszłość. Cesc spojrzał na nią zdziwiony i wstał.
- Ja... ja muszę wyjść. Będę wieczorem - powiedział. Sara wiedziała co Cesc czuje i zrobiło jej się go żal. Mógł mieć każdą, wybrał ją, a teraz będzie musiał cierpieć. Fabs po chwili wyszedł z domu, a Hiszpanka usłyszała tylko trzaśnięcie drzwiami. Łzy popłynęły jej po gorących ze złości policzkach. Schowała głowę w poduszkę i znowu zasnęła.
*
Fabregas wrócił pijany do domu po północy. Sara czekała w szlafroku na kanapie przez kilka godzin. Gdy go zobaczyła nie zdziwiła się, wiedziała, że się upije. Zawsze to robił gdy się martwił. Spojrzał na nią proszącymi o wybaczenie oczami i poszedł do sypialni. Usłyszała jak rzucił się na łóżko i po chwili już chrapał. Sara siedziała wtulona w poduszkę i myślała co ze sobą zrobić. Ostatnie miesiące życia były jej najlepszymi. Wspominała je z uśmiechem: wyjazd z Madrytu, pierwszy wywiad z Cesciem, pierwszy ich pocałunek, ich pierwszy raz... potem te gorsze chwile z Carlosem... Właśnie, co u Carlosa - pomyślała. Może na ostatnie chwile życia można by było pogadać z nim? Jutro - obiecała sobie. Wymęczona przeżyciami usnęła.
Następnego dnia Sara poszła do sypialni ze śniadaniem obudzić Cesca. Nawet nie zdjął ubrań, więc musiał być nieźle pijany - pomyślała. Stanęła nad łóżkiem i wpatrywała się w ukochanego.
- Cescy... -szepnęła mu do ucha.
- Mmmmm mamo jeszcze minutkę i pójdę do szkoły... - zamruczał. Sara wybuchła śmiechem i obudziła Cesca. Spojrzał na nią nieprzytomnym wzrokiem i próbował ogarnąć co się dzieje. - Sara, co się dzieje?
- Nic skarbie, ale jak wstaniesz będziesz miał takiego kaca, że zabiją cię na treningu - uśmiechnęła się do niego.
- Moja głowa... - przytrzymał się za głowę wstając powoli z łóżka - Nic nie pamiętam, powiedziałem coś, albo coś zrobiłem? - spytał dla pewności.
- Nie Cescy, jak przyszedłeś od razu poszedłeś grzecznie spać.
- To dobrze, ale na trening nie idę... - Sarę bardzo to zdziwiło i trochę zaczęła się denerwować.
- Jak to nie?
- Normalnie, a co, chcesz się mnie pozbyć? - zaśmiał się.
- No trochę... Chciałabym spotkać się z Carlosem - Sergio zakrztusił się kawałkiem tosta. - Dawno go nie widziałam, stwierdziłam, że powinien wiedzieć o chorobie...
- Po moim trupie, jeszcze coś ci zrobi.
- Cescy jestem dorosła i zrobię to co zechcę. Nie martw się, będzie dobrze. Niecała godzina i już go nie będzie - Cesc spojrzał na nią spode łba. Ale wiedział, że nie ma szans. Jak Sara się uprze, to nic nie zmieni jej zdania.
- Daję ci wolną rękę. Ale jeżeli coś ci się stanie, to najpierw zabiję jego, a potem będziemy mieli poważną rozmowę - pogroził jej palcem.
- Obiecuję, a teraz idź na trening i nie daj się zabić.
Poszedł się przebrać i umyć, potem pocałował ją w policzek i z tostem w ręce wyszedł z domu.
Sara korzystając z sytuacji zadzwoniła do Carlosa. Poprosiła go żeby przyszedł do niej, on bez wahania się zgodził. Przyszedł po godzinie. Grzecznie zapukał do drzwi. Sara otworzyła je, Carlos już chciał wejść, ale zablokowała go ręką.
- Jeden numer i wylatujesz, chcę tylko z tobą pogadać i już ciebie nie ma. Mamy około dwóch godzin, bo chyba nie chcesz spotkać się z Cesciem.
-Cześć Sara, u mnie w porządku wszystko, też się cieszę, że ciebie widzę - posłał jej łobuzerski uśmiech. Przewróciła oczami i przepuściła go do salonu. Usiadł bez pytania na kanapie.
- O czym chciałaś pogadać? Przecież mieliśmy się więcej nie widzieć...
- Nie będę owijała w bawełnę, bo chcę mieć to za sobą... Jestem chora - Carlos wytrzeszczył oczy. - I nie, nie żartuję. Lekarz stwierdził u mnie ostrą niewydolność nerki.
- Ja...
- Nie musisz mi współczuć, stwierdziłam, że jako mój były powinieneś wiedzieć - Carlos spojrzał na nią spokojnie, co wywołało falę wspomnień... o dziwo tych miłych wspomnień związanych z jej byłym. Szybko odwrócił wzrok.
- Naprawdę mi przykro - miał łzy w oczach. - Wiem, że zwykłe przepraszam nie zmieni mojego obrazu w twojej głowie, ale chcę, żebyś wiedziała, że jest mi przykro, cholernie przykro - Sara była zaskoczona nagłą zmianą Carlosa. Podobało jej się to. - I dziękuję, że mnie poinformowałaś... to dla mnie bardzo ważne.
- Dziękuję Carli... Odwiedzisz mnie w szpitalu?
- Oczywiście.
Podszedł do niej o ją przytulił... nie jak chłopak dziewczynę, ale jak przyjaciel przyjaciela. Sara położyła głowę na jego ramieniu i tak stali w ciszy. Po kilku minutach usiedli razem na kanapie i tak sobie rozmawiali o nich, o tym co teraz dzieje się w ich życiu. Sara zasnęła wtulona w Carlosa. Biedak nie wiedział co robić, więc tylko przykrył ją kocem i czekał aż się obudzi. Na jego nieszczęście do domu wrócił Cesc. Wszedł do salonu i go zamurowało. Już chciał się rzucić na niego z pięściami, ale Carlos machnął ręką i pokazał, że Sara śpi. Fabs zawołał go do siebie. Carli delikatnie zsunął z siebie Sarę i poszedł za Fabregasem do kuchni.
- Co tu cholera jeszcze robisz? - warknął na niego Cesc i chwycił go za koszulkę.
- Spokojnie stary... zagadaliśmy się, a Sara zasnęła jak widziałeś.
- Jeżeli ją tknąłeś...
- Wyluzuj... nic nas już nie łączy, poza przyjaźnią, bo Sara chyba mi wybaczyła.. nie wszystko oczywiście, ale trochę rzeczy wybaczyła - Cesc spojrzał na niego, jakby zaraz chciał go uderzyć, ale pohamował się.
- Wynoś się.
- Ok, ale chcę się pożegnać z Sarą... a Cesc, - rzucił kiedy wchodził do salonu - naprawdę mi przykro z powodu Sary... Kochałem ją, nadal kocham, dlatego tu jestem i dlatego chciałbym ciebie też przeprosić... ten Carlos sprzed kilku miesięcy to nie ja... mam nadzieję, że Sara wyzdrowieje - spojrzał na niego ze łzami w oczach. Wyszedł z kuchni w momencie gdy obudziła się Sara. Podszedł do niej, pocałował ją i wyszedł. Cesc zamknął drzwi na klucz i wrócił do ukochanej.
- Wszystko ok? - spytał.
- Oczywiście... jednak nie jest takim dupkiem jak myślałam... zmienił się przez ostatnie miesiące...
- Nareszcie - uśmiechnął się do niej.
- Za kilka dni idę do szpitala, boję się - załkała.
- Nie ma czego - pocałował ją w czubek głowy. - Wszystko będzie dobrze.
* Kilka dni później *
Sara leżała już na oddziale. Codziennie odwiedzał ją Cesc. Lekarze rozpoczęli leczenie. Zapowiedzieli, że kuracja potrwa dwa tygodnie, potem będzie potrzebny przeszczep. Sara strasznie się nudziła. Gdy był Cesc było spoko, gorzej jak musiał iść... zostawiał jej książki, gazety... ale czuła się pusta. Tak jakby straciła jakąś część siebie przychodząc do szpitala. Nie była tą samą Sarą... tutaj mogło stać się wszystko. Z dnia na dzień jej stan mógł się pogorszyć i mogła umrzeć. Żyła ze świadomością, że każdy kolejny dzień mógł być jej ostatnim. Po tygodniu bezczynnego leżenia, do Sary przyszedł lekarz.
- Jak się czujesz? - spytał.
- A jakby się pan czuł, gdyby nie mógł pan nic robić, gdyby żył pan ze świadomością, że każdy dzień może być ostatnim?
- To źle myślisz Saro... trzeba myśleć pozytywnie... - Tsaa... łatwo mu mówić - pomyślała. - Musisz podjąć decyzję, czy w razie nagłej potrzeby, zaryzykujesz przeszczep, czy będziesz żyła z jedną nerką.
- Muszę się zastanowić doktorze... to trudny wybór. - Do pokoju wszedł Cesc. Słyszał jej rozmowę z lekarzem przez co był trochę przybity.
- Hej skarbie, przyniosłem ci kwiaty - uśmiechnął się blado i wyciągnął zza pleców ogromny bukiet kwiatów.
- Cescy... jest piękny - pocałowała go. - Słyszałeś moją rozmowę prawda? - pokiwał głową - Dlatego my musimy porozmawiać.
Lekarz wyszedł zostawiając ich samych.
- Poprę każdą twoją decyzję - powiedział Cesc.
- Myślę, że przeszczep będzie dobrym rozwiązaniem... jak żyje się z jedną nerką... jest o wiele ciężej.
- Ok, będzie przeszczep. Wszystko, bylebyś wyzdrowiała - pocałował jej ręce.
- I jeszcze jeden bardzo ważny temat... jeżeli coś by się stało...
- Wszystko będzie dobrze.
- Nie przerywaj mi Cescy... Jeżeli coś mi się stanie, nie chcę żebyś popadł w żałobę... masz stworzyć sobie normalną rodzinę, z żoną, dziećmi, wnukami... masz być wspaniałym piłkarzem, ale masz zapomnieć o nas - widziała w jego oczach łzy... ba, sama płakała mówiąc to, ale czuła, że tak będzie najlepiej.
- Przeżyjesz i wszystko będzie dobrze - powiedział przez zaciśnięte zęby.
- Też tego chcę - ktoś zapukał do drzwi. Cesc podszedł i je otworzył. W progu stał Carlos z małym bukiecikiem kwiatów.
- Czego? - warknął Cesc.
- Carli, wejdź - rzuciła Fabregasowi srogie spojrzenie - Co u ciebie?
- Raczej co u ciebie? - powiedział całując ją w policzek.
- No jak widać... możliwe, że za tydzień będę miała przeszczep - uśmiechnęła się blado.
Cesc wyszedł po kawę i o dziwo przyniósł dwie. Dla siebie i Carlosa. Kiwnął w podzięce i razem rozmawiali o przyszłości.
Dni mijały, a stan Sary nie polepszał się, przez co był potrzebny przeszczep. Carlos i Cesc siedzieli przy niej i ją pocieszali. Hiszpanka bardzo się bała, że coś się nie uda... Czy słusznie?
Czytacie już 5 rozdział mojego bloga :) Jak widzicie, dzieje się coraz więcej :D Jeszcze kilka rozdziałów i kończę ten blog :/ A was zostawiam na najbliższe dni z pytaniami: Czy Sara słusznie się boi?, Czy wszystko ułoży się dobrze? Odpowiedzi poznacie za kilka dni :)
Nie no.. szkoda mi Sary. Tak wiele przeszła, nwm czemu ale mam wrażenie że Carlos namiesza między Sarą i Cesciem. Masz mi nikogo nie zbijać :( ;* licze na wielki HeppyEnd ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i życzę weny ;)
to się jeszcze okaże :D
UsuńBiedna Sara ;/ Eh, Cescy, Cescy, Cescy... Szkoda, żeś nie zabił Carlosa, byłby spokój :v XD
OdpowiedzUsuńA Sara ma żyć, jasne?!
Czekam na nn :*
zobaczymy, czy Sara przeżyje :)
UsuńA ja na początku myślałam, że Carlos jej coś zrobi. jak widać, ludzie się zmieniają. Na lepsze oczywiście :D
OdpowiedzUsuńJak mi ich żal.. tak strasznie żal :c
Pozdrawiam :*
no na początku chciał ją zgwałcić xD ale się zmienił :) chyba... :D
UsuńJejku jaki smutny ;-; Ta końcówka wywołała u mnie łzy w oczach. :<
OdpowiedzUsuńczekam na następny.
Buziaczki ;*
Strasznie smutny rozdział ;(
OdpowiedzUsuńFajnie, że Carlos zmienił się na lepsze, bo myślałam, że jej coś zrobi.
Fajny rozdział taki smutny... :( Ale cudowny :3 Mam nadzieję że następny rozdział będzie głębszy choć ten też porywa :D
OdpowiedzUsuń